W dzieciństwie 80% moich lektur to były opowiadania dla dzieci, które "działy się" w czasie II wojny światowej - zwłaszcza Powstania Warszawskiego. Pamiętajcie też o "Chłopcach ze Starówki", czyli czasach tuż po wojnie.
Rozumiem strach przed wojną - mój kolega z klasy w LO był w autentycznym szoku przez jakieś pół roku - wmówił sobie, że zaczęła się III wojna światowa,a on będzie musiał iść na front - wtedy rozpadała się Jugosławia. Przerażające dla nas powinny być także doniesienia z Kijowa - tam naprawdę jeszcze może dojść do tragedii, z tego tylko powodu, że wszyscy myśleli, że będzie jak w 2004/5 podczas pomarańczowej rewolucji. Nikt w Kijowie miesiąc temu nie pomyślałby, że mogą być jakieś ofiary, a teraz na Majdanie odbywają się regularne przeszkolenia, nacjonalistyczny Prawy Sektor oficjalnie przyznaje się do tego, że gromadzi broń, zaś minister pozwolił Berkutowi na użycie przeciwko "ekstremistom z Euromajdanu" miotaczy ognia. Bystre dziecko może przestać sypiać, gdy usłyszy takie wieści.
Nie możemy też pomijać naszej historii, bo na lekcjach 50% to dzieje starożytne, a na II wojnę zostaje jakieś 5 lekcji. Przeraził mnie brak wiedzy naszych uczniów spowodowany takim układem treści z historii,gdy w rozmowie z 13-letnim kuzynem okazało się, że jest on przekonany, iż akcja filmu "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" ma miejsce w ... POWSTANIU WARSZAWSKIM