Takich, którzy rozumieją potrzeby szkolnych bibliotek czasami ciężko znaleźć. Jeśli ma się na głowie zadłużony szpital...(czy dobrze wybrałam okaże się po jutrzejszych wyborach).
A co do nowych tytułów: u mnie nauczyciele pytają, co mam w bibliotece i ile, a mam tylko stare lektury. Albo pytają mnie, co to za książka (tu pada tytuł) i czy nadaje się na lekturę i czy mogę ją mieć w większych ilościach. Na mnie więc spoczywa odpowiedzialność za "zorganizowanie" pieniędzy na zakup książek. Więc załatwiam: dobre dusze, darczyńcy, rada rodziców - tylko lektury (ostatnio prosząc o pieniądze uslyszałam od jednego z rodziców, że powinnam sama sie postarać o nowe książki a nie prosić ich o pomoc to przecież jest moim obowiązkiem???)