Samozadowoleniu urzędników z ministrami na czele, tylko i wyłącznie, bowiem oni piramidalnie nawarstwiają papiery dla papierów, widocznie są kompletnie oderwani od rzeczywistości.
1. Niespójne żądania, jak większość z nas zauważa gołym okiem
2. Niepoważne żądania, świadczące o kompletnym braku pojęcia o naszej pracy: odpowiedź wice ministry na FB na temat warunków /m.in. ja pytałam ministrę/: to jest projekt, trzeba się nieco napracować przecież..
Mało mnie ciśnienie nie zabiło! Właśnie przestawiłam 3 regały by znaleźć miejsce na podręczniki ministry.
Mam średnio 80 czytelników dziennie, sporo dzieci spędzających czas przed i po lekcjach w lokalu, dziennie kilkoro nauczycieli prowadzących zajęcia dodatkowe /czasem 3 na raz z dziećmi/, przeprowadziłam w tym roku 7 dużych imprez kilkudniowych i parę mniejszych akcji 2-4 dniowych, ledwie się wyrabiam, owszem sama inspiruję etc.. ale TO jest nasza praca.
Ministra uważa, że nie należą się szkolnym bibliotekom- przecież nie nam osobiście! fundusze żadne, w ramach dofinansowania: zakup i ewidencja= wypożyczanie z informacją o nowościach /czy wystawom z racji imprez/, jak b. publicznym czy pedagogicznym. My musimy się nieco napracować..
Bez tytułów, owe projekty, a szkoda , ja jestem ciekawa jak wyglądałoby spisywanie tytułów i zakupy konkretnie TAKICH tytułów oraz rozliczenie tego. "bieganie" w necie po milionie hurtowni i setki faktur na 1 pozycję.. albo brak tytułów.
Też zastanawia mnie lekceważące podejście ministerstwa do owych książek marzeń, które to uczniowie wybierają: samorząd itepe:
uczniowie szkół podstawowych mają bardzo ograniczoną wiedzę na temat literatury
najchętniej wybieraliby literaturę, która wiąże się z oglądanymi filmami akcji
wiele można tu napisać, pracę doktorską..
Jednym słowem, uczniowie to grono, którym wskazujemy literaturę, uczymy wyborów, uczymy kształtowania własnych preferencji na podstawie wcześniejszych kontaktów z rozmaitymi zbiorami
I to my mamy obowiązek mieć rozeznanie w literaturze. O czym nie mają pojęcia urzędnicy ministerstwa, jak widać po "wypracowanych" specjalnie dla nas, nauczycieli bibliotekarzy, warunkach uczestnictwa w programie.
Niezrozumiała jest dla mnie ta forma: z łaski dane fundusze, na które trzeba zapracować kuriozalnymi zadaniami we współpracy.., z konsultacją...
Owszem, dostosowujemy się do tych bzdurnych wymagań, rujnujących nam zdrowie, zabierających czas, ale każdy, kto pracuje więcej niż kilka lat, na pewno odczuwa zmęczenie i złość.