Zalewa mnie ... na sam dźwięk słów "spis z natury w bibliotece"
Przeżyłam ten cyrk, zdrowie nadszarpnęłam w niewyobrażalny sposób,
spotkałam się z niesamowitą głupotą wszystkich stron "konfliktu spisowego" i na mnie odbiło się wszystko, z czym NIKT inny sobie nie radził.
Nikogo: dyrekcji, księgowej, członków komisji nie obchodzi to, że spis z natury jest głupotą, NIC nie wnosi, NIC nie sprawdza, o czym pisałam wiele razy na forum. NIKOGO.
Dyrekcja zleca spis komisji i się mądrzy : nakazano- wykonać, żąda tego ten i tamten z góry i kropka
księgowa bez używania logiki i rozumu, też z nakazami z /gdzieś/: żąda zgodności finansowo-księgowej czegoś, co nie daje w żadnej mierze żadnych sensownych danych w jakichkolwiek zakresach /ani ilościowo, ani finansowo/
nauczyciele z komisji nie interesują się głębiej niczym, byle spisać jakkolwiek- zmęczeni po dniu już, stąd masa błędów
wszyscy uważają, że robią łaskę, a bibliotekarz ma obowiązek mieć zgodność
Spis z natury NIC nie daje: nawet nie da się określić, czy spisane są ewentualne zbiory tzw. odnalezione, nie odnajdzie się błędnych spisanych poz. kilka razy to samo.. itp.
Zgodność z faktami finansowo- księgowa spisu jest niemożliwa,
sam spis jest zwyczajnie kpiną z systemu biblioteki, z nas - bo nas nikt nie słucha, jest lekceważeniem nas jako nauczycieli- bo jak inaczej określić twarde i z góry nakazy "uporządkowania stanu, ma się zgadzać to, co władze spartaczyły /spis z natury/ i się zgodzić prawa nie ma, traktowanie nas jak niemal przestępców : "nie zgadza się? odszukać! ma pani bałagan?, "
U mnie musiałam odszukać ok 300 poz pominiętych, co przypadkowo wyszło, bo zlecono równorzędnie: spis i przenoszenie na arusze skontrum, ale to tez farsa: spis z błędami powielany na arkusze NIC nie daje.
Wypunktowałam dyrekcji i księgowej głupotę spisu, wykazałam błędy NIE DO odszukania, ale ileż mnie to kosztowało?! naprawdę groził mi wylew.
Żaden excel, spis to spis, na arkuszach. KOMISJA niech się bawi, ale i tak ty będziesz musiała spisywać liczne protokoły końcowe.
To kryminał jest, taka decyzja o spisie z natury i ktoś powinien za to odpowiedzieć karnie.
Żaden nauczyciel bibliotekarz nie poradzi sobie z sytuacją, gdy nakazano zrobić spis z natury, dyrektor jest panem, OP władcą, bibliotekarz zwyczajnym wykonawcą nakazu. Żadne wykładnie MEN nie pomogą, bo nie są decyzją gdy dyrektor tkwi z swojej decyzji. Nie pomogą żadne pokazywane art, nawet najmądrzejsze i poparte MEN owską wykładnią. Przerobiłam to. Z nerwicą.
Nie wiem KTO osobiście podjął nagle decyzję o takiej "interpretacji" "przepisów" o rzekomym spisie, ktoś to zrobił: złośliwie? wobec nas? bezmyślnie ignorując prawdziwy cel i sens spisu i naszą pracę? traktując nas jak masę idiotów w szkołach? Nie wiem, może wszystko razem, na pewno brak wiedzy decydentów, KOMPETENCJI władców,
ignorowanie rzeczywistości: spis jest skrajną głupotą.
Pracuję 27 lat w szkole, prowadziłam wiele spisów na arkuszach skontrum, w MOLu z biosem, w MOLu Optivum. NIGDY nie było tak idiotycznych decyzji jak obecnie. KTOS je wydaje!
Fakt jest jeden: my nie mamy wpływu na to, co zarządzi dyrektor. Zarządza spis z natury, bo tak mu każe OP.
Nie rób sama spisu , nie jesteś komisją.