piątek 14 lip 2017, 00:21
Dziś trafił mnie sz... i do teraz trzyma. Poszłam do szkoły po książkę, z którą mam popracować z trzecioklasistami i oniemiałam. Potem miałam ochotę się rozpłakać. Dwa tygodnie temu pracowicie ułożyłam książki na nowych regałach wycierając je oczywiście z kurzu. Wiedziałam, że w szkole parę sal będzie odnawianych i pytałam czy u mnie czegoś nie będzie. Odpowiedziano, że nie. W sobotę panowie postanowili kuć ścianę w poszukiwaniu rury, która gdzieś tam przecieka. Nic, literalnie nic nie zostało zabezpieczone. Regały, pudełka z książkami, które zostały z nagród, komputery, drukarki,dokumenty w szafie, rolka folii, całe pomieszczenie jest w cementowym pyle. Pył unosi się w powietrzu. Masakra. Nikt o tym, że to kucie będzie nie wiedział, oprócz sekretarza, który ponoć powiedział sprzątaczkom, że mają poprzykrywać tylko nic im nie dał do tego przykrycia a dozorca ich wpuścił. Dyrekcja zaskoczona, nie wiedziała, że taka masakra jest w bibliotece. Zadzwoniła do szefa ekipy, który obiecał , że mają jakiś specjalny odkurzacz i przyjdą sprzątać. Jakoś tego nie widzę. Ja też mam przyjść bo ktoś ma ich pilnować (czytaj zabrać się do sprzątania) a mam alergię na nikiel i chrom i z cementem nie powinnam mieć do czynienia. Jestem w szoku, jestem załamana, boję się rozhuśtać alergię.