Szczyt paranoi jeszcze nie został osiągnięty we wszelkich pomysłach jakie tu zamieszczano. Ze zdziwieniem czytałam pytania do Jacko- o rzekomych godzinach po pracy- do pracy. Aż tu pac! Sama usłyszałam. Dziś. Coś się dzieje wśród dyrektorów czy co? Z czego to wynika ?Nie wiem. - Zespół wychowawczy szkoły, omawiane kwestie pracy z dziećmi z zaburzeniami /ale w tzw. normie szkoły publicznej/, na pytania zespołu - kiedy realizować jeszcze inne formy, jak już nauczyciel się dwoi, np. z zerówce 29 osób?, w 1 kl 33 ??? a w każdej kilkoro "specjalnych"- dyrektorka mówi jasno: POPRACUJCIE PO PRACY!!! Tak pracuje nauczyciel z zamiłowaniem! Trafia mnie już .... /wiadomo co/. Dziś padam ze zmęczenia.
Ja mam dodaną nieformalnie swietlicę, w której pani sobie nie radzi. Zostaje w sali z 1 dzieckiem- reszta u mnie /12/, w tym takie przy których musi człowiek być cały czas /nadpobudliwe i z problemami dekoncentracji/Wysyła mi całe grupy na tzw ICIM- dziś mi wysiadł system nerwowy już. Normalnie masa dzieci- przed lekcjami, w trakcie, po- na ICIM, non stop, trzeba pilnowac, wpisują się do zeszytu, pomagac w obsłudze- żaden uczen nie ma w domu Visty, większość u nas nie ma komputera, z drugiej str w systemie bezdzwonkowym ciągle dzieci- Bo nadpobudliwa bibliotekarka /czyli ja/ prowadzi program-akcję rozwijania wyobraźni z literatura dla 6 latków z rodzicami /mają swój kącik z regałami/. Ciągle nauczyciele po coś- wszak to biblioteka. Non stop hałas, masa ludzi ze wszystkich stron moich, oczy dookoła. Zakupy nowe leżą czekajac na pieczątki. Folia też leży. Imprez kilka tez było. I do tego... mam popracować po pracy ??? Bo mamy misję??? Robić za świetlicę bo kobieta sobie nie radzi tam z dziećmi?? To nie jest biblioteka.
Ludzie, co jeszcze można nam dołożyć??