A cieszcie się, że możecie pracować
Przyszłam dzisiaj do szkoły na ogólne wezwanie, gdyż mieliśmy remont całego budynku. Tylko górne piętro nadawało się do sprzątania, a poniżej jeszcze intensywne prace, gruz, kable, worki z cementem, drabiny... U mnie dopiero zaczęli - biblioteka oczywiście na końcu; meble mam poprzykrywane, drzwi pozaklejane, komputer, drukarka zabezpieczone przeciwpyłowo. Telefon odłączony, internetu nie ma, co tam internet, nie ma nawet prądu...
W ścianie wielka dziura wykuta, dopiero będą kable kłaść i przestawiać gniazdka. Kiedy? Jak skończą klasy na parterze.
Podręczniki, owszem, przyszły i są ponoć złożone w szatni przy sali gimnastycznej, ale tam jest cała sterta rzeczy wyniesionych z klas i magazynu, drogę zagradza kosiarka; nawet nie próbowałam wchodzić. Robotnicy się rozłożyli na moich regałach magazynowych, które miałam przygotowane do pracy z podręcznikami i jeszcze we wrześniu będzie trwał taki stan...
Zjawiły się nawet koleżanki chętne do pomocy, ale co z tego, kiedy nie ma się gdzie rozłożyć, wypakować - przecież nie zrobię tego na jednej ławce. Sekretariat dopiero dzisiaj się wprowadzał na swoje miejsce; jeszcze nie potrafią mi podać aktualnego stanu klas.
Nic nie muszę na razie robić, ale to cisza przed burzą. W poniedziałek 3 września wszyscy będą chcieli natychmiast... dzieci, nauczyciele, rodzice... znamy to, znamy... prawda?