EMT, wolę stanowczo twój /i swój/ "bałagan" niż nonszalancję tej innej szkoły. Władza zmienną jest, a mnie życie nauczyło, by pilnować każdej kropki w papierach i każdej sztuki na regałach. Na wolną amerykankę absolutnie nie wyraziłabym zgody. Mnie tylko wkurza niezmiernie ignorancja władzy w stosunku do naszej grupy zawodowej, stała i niezmienna, brak poszanowania, doceniania /nawet forma dodatku jak wychowawczy dla wych./ Co chwila odzywają się demony głupoty /patrzcie wypowiedź kolejnego -osła /celowo napisane/ z ław poselskich, BwSz9/18- Redaktor opisuje/, o zbędnych bibliotekach w szkole, bo "publiczne są bliżej ucznia". Większej głupoty nie słyszałam w zawodzie, co jest BLIŻEJ ucznia. Człowiek na tym stanowisku powinien rozumieć INNĄ I POTRZEBNĄ rolę obydwu RODZAJÓW bibliotek.
Schizofrenia władz /tych i poprzednich/ jest piramidalna: mamy doniosłą rolę kształtowania czytelnictwa, bo wtórny analfabetyzm etc., a jednocześnie do bibliotek kieruje się dzieci na OBIADY, na wszelkie zajęcia, do pełnienia roli świetlicy, do opieki - na baseny, na wycieczki... itp.
Mówi się publicznie i medialnie jak się wspiera czytelnictwo /bo to ładnie brzmi/ a ogranicza się etaty w bibliotekach i NIE CHCE SIĘ PODJĄC ROZMÓW O STANDARDACH pracy w bibliotekach, z głupim uśmiechem, pełnym arogancji twierdząc, że SĄ BIBLIOTEKI w szkołach, a że po 2/30?
Mamy odpowiedzialność za wszystko: z podręcznikami na czele, uczniami pod opieką non stop, nawet w drodze do ich toalety, u nas nawet herbaty n-le nie moga sobie zrobić na lekcję, bo któreś szczęście czyjeś mogłoby się poparzyć wskakując na biurko nauczyciela..
Mogłabym długo pisać, jak wielu z nas... Jednak mamy 2 dni wolne, życzę wszystkim dystansu do pracy, ja wciąż staram się go mieć, już nie licząc na normalność i szacunek, tylko by przetrwać do SWOJEGO wolnego czasu za 3 lata.