Gimnazjum to czysta ścieżka zdrowia, rozumiem wypalenie. Nie rozumiem do dziś sensu takiej reformy z wydzieleniem roczników dojrzewających, w najtrudniejszym okresie.
Pracowałam jako dydaktyk /krótko,nie było etatu na dłuzej/. Kwestia miejsca pracy,jeśli ma sie w ogóle taki wybór, to kwestia indywidualna. Każdy człowiek ma swoje preferencje, dla jednego biblioteka jest nie do przyjęcia /jak u mnie 1 osobie-wolała zwolnienie z pracy niż takie "poniżenie"/,dla innego świetlica to koniec świata, dla jeszcze innego uczenie klasy jako przedmiotowiec to katorga.
Trudno ocenić- to indywidualna reakcja. Pewnie po latach w pełni odczuwana.
Jak wszystko-biblioteka ma swoje dobre i złe strony. Jest dużo godzin-30 zegarowych, zwykle nie ma nic poza etatem,goła pensja-bez nadgodzin,zastępstw, ew. płatna godzina to bardzo zły przelicznik: 1/30 a 1/18 to księżycowo inne relacje, częste są opinie osób z zewnątrz o nikłym wykształceniu potrzebnym do wykonywania tego zawodu,wielu dydaktyków nie widzi w nas nauczyciela-lecz osobę z masą wolego czasu /i kawą/. Od nas zależy wiele w zmainei takich opinii,lecz nie da się muru przebijać głową. Trzeba wiele akceptować-jednocześnie robiąc swoje jak najlepiej.
Plusy-mniej się mówi, acz wcale nie mało,mnie wiecznie boli gardło, mam ciągle dzieci w lokalu, niemal nie ma czasu bez nikogo. Odpada stres z wystawianiem ocen,awantury z rodzicami,pretensje uczniów itp., zebrania klasowe. Sama wiesz jak to wygląda.
Jeśli zorganizujesz w bibliotece jakieś dodatkowe imprezy, kółka, nawiążesz kontakty z dydaktykami /zajęcia multimedialne dla zerówek, spotkania z bajką w czarodziejskiej krainie np./ powinnas być zadowolona z efektów. Wypoczęta nie sądzę