wtorek 24 paź 2006, 19:42
Mnie uczono, że ksiąg inwentarzowych się NIE PRZEPISUJE (poza wypadkami całkowitego ich zniszczenia). Mam jeszcze księgi z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, w których jest nawet 70% ubytków i mają zostać jako dokument (może nawet mają jakąś wartość historyczną)
Nie prowadzi się już księgi ubytków; zamiast tego jest rejestr ubytków i protokoły ubytków.
Byłam kiedyś w podobnej sytuacji co Karolina. Przejęłam bibliotekę, w której wielu książek brakowało, a wiele wykreślonych z inwentarza stało sobie spokojnie na półkach. Miałam też książki nieopieczętowane i bez numerów oraz książki z numerami, ale innymi tytułami niż zapisano w inwentarzu (prawdopodobnie poprzedni bibliotekarz za zagubione pozycje przyjmował inne książki i nadawał im numery tych zagubionych!)
Jest taka zasada, że jeśli książkę raz ubytkujemy, to nie można już tego cofnąć ani poprawić. Woluminy omyłkowo wykreślone z inwentarza przejrzałam, część wyrzuciłam, a resztę wpisałam z nowymi numerami. Wykreśliłam i ubytkowałam wszystkie, których numer nie zgadzał się z tytułem, a następnie również wpisałam je od nowa.
POZDR:) Kaja