U mnie nie ma wolnego dostępu do półek, odpowiedzialności nie podpisywałam, klucz zostawiam w sekretariacie po skończonej pracy i nikt nie wchodzi do biblioteki, kiedy mnie tam nie ma (chyba że dyrektorka), a pani sprzątająca przychodzi w czasie mojej pracy i umawiamy się, kiedy może posprzątać (zazwyczaj zagląda i pyta, czy są dzieci w ICIM, a jak ich nie ma, to wchodzi i sprząta). Od podłogi ma inną szmatę, od biurek i półek inną, ale książek raczej nie odkurza, z tego co zauważyłam, tylko czasem półki, na których stoją, przetrze.
Kwiatki mam, ale na ferie i wakacje są wystawiane na korytarz i panie woźne podlewają.
Kiedy pani woźna, która sprząta regularnie bibliotekę była na miesięcznym zwolnieniu lekarskim, przychodziła sprzątać inna pani. Aż mnie zatkało z wrażenia, kiedy zobaczyłam, że zabiera się do umycia mojego kubka, który zostawiłam sobie do umycia na później, gdy nie będzie dzieci w bibliotece, bo żeby umyć naczynia muszę wyjść do łazienki i zamknąć bibliotekę na klucz. Aż mi się głupio zrobiło, że chce za mnie ten kubek umyć i chciałam jej zabrać, ale się tylko roześmiała i stwierdziła, że przecież to żaden problem Miłe to było z jej strony, ale i tak mi było głupio, że hej Rączki mam zdrowe, więc same sobie myją kubeczki