BeataJank
Posty: 4
Rejestracja: piątek 20 paź 2006, 16:13

Wiersze Marcina Brykczyńskiego

środa 28 lut 2007, 19:07

Pilnie poszukuję wierszy Marcina Brykczyńskiego. Jeżeli ktoś z państwa posiada teksty lub zna źródło bardo proszę o udostępnienie.

Kasik
Posty: 38
Rejestracja: piątek 01 gru 2006, 13:04

czwartek 01 mar 2007, 14:08

Witaj, znalazłam tylko ten:

Marcin Brykczyński-O prawach dziecka

Niech się wreszcie każdy dowie
I rozpowie w świecie całym
Że dziecko to także człowiek
Tyle że jest mały.
Dlatego ludzie uczeni
Którym za to należą się brawa
Chcąc wielu dzieci los odmienić
Stworzyli dla was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta
próbujcie dobrze zapamiętać:
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego
A szczególnie do zrobienia czegoś niedobrego.
Mogę uczyć się wszystkiego, co mnie zaciekawi
I mam prawo sam wybierać, z kim się będę bawić.
Nikt nie może mnie poniżać, krzywdzić, bić, wyzywać
I każdego mogę zawsze na ratunek wzywać.
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami
Nikt nie może mi zabronić spotkać ich czasami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania
Mam też prawo do tajemnic i własnego zdania.
Mogę żądać, żeby każdy uznał moje prawa
A gdy różnię się od innych, to jest moja sprawa.
Tak się w wiersze poukładały Prawa dla dzieci na całym świecie
Byście w potrzebie z nich korzystały najlepiej jak umiecie.

Mam nadzieję, że ci sie przyda:) Pozdrawiam!

Bianka
Posty: 78
Rejestracja: czwartek 01 mar 2007, 11:27

Re: Wiersze Marcina Brykczyńskiego

czwartek 01 mar 2007, 22:16

BeataJank pisze:Pilnie poszukuję wierszy Marcina Brykczyńskiego. Jeżeli ktoś z państwa posiada teksty lub zna źródło bardo proszę o udostępnienie.

Polecam stronę : http://www.anikino.pl/dzieci.php?s=czytanki&id=47 ; http://gnosis.art.pl/e_gnosis/na_gorze_ ... ezje01.htm;






Wiersze

Marcin Brykczyński



Ten stary Nowy Rok

Rok dwanaście ma miesięcy,
Bo mu czasu brak na więcej.
Nigdy w pracy nie ustaje,
Dni, tygodnie wciąż dodaje
I podąża krok za krokiem
Na spotkanie z Nowym Rokiem.




W Mikołajkach

Swięty Mikołaj, to taki święty,
Który przynosi dzieciom prezenty
I choć to może jedynie bajka,
Mieszka podobno gdzieś w Mikołajkach.

Ma tam, jak mówią, domek z ogródkiem,
Gdzie spędza chwile wytchnienia krótkie,
Bo choć to męczy go pewnie nieraz,
Co dzień dla dzieci prezenty zbiera.

Wreszcie nadchodzi chwila właściwa,
Więc renifery z północy wzywa,
A z nimi sanie, do których Swięty
Ostrożnie wkłada wszystkie prezenty.

Ruszają sanie, mkną ponad drzewa,
Swięty Mikołaj wesoło śpiewa,
A z sań ku ziemi, w szalonym biegu,
Prezenty lecą, jak płatki śniegu.

Nad ranem koniec podniebnej jazdy,
Na pożegnanie mrugają gwiazdy
I choć to może jedynie bajka,
Swięty Mikołaj śpi w Mikołajkach.




O czym szumią drzewa

W głębi lasu, na polanie,
Król Dąb zwołał raz zebranie,
Żeby drzewa w zwartym tłumie
Mogły razem się wyszumieć.
Najpierw Grusza rzekła: Muszę
Mieć w tym roku dużo gruszek.
Brzoza, śmiejąc się radośnie,
Coś zaczęła pleść o wiośnie,
Lecz jej przerwał jęk Topoli:
Ojej, znów mnie wszystko boli!
Sosna rzekła na te słowa:
Przy mnie zawsze będziesz zdrowa.
Na to Wierzba: Mam powody,
By narzekać na brak wody.
To, jak zwykle, święta racja!
Odezwała się Akacja.
Za to Orzech, z mądrą miną,
Schował słowa pod łupiną,
Choć Leszczyna, wciąż od nowa,
Próbowała go czarować.
Wreszcie Dąb rzekł z wielką mocą:
Trzeba rozejść się przed nocą.
A kto myśl ma jakąś w głowie,
Niech za rok ją tu opowie.




Nauczyciel

Nauczyciel to jest ktoś taki,
Kto na wszystkim się zna:
Wie dlaczego latają ptaki,
Ile jest dwa razy dwa,
Czemu rzeki płyną do morza,
Skąd się biorą kłębiaste chmury,
Jak chleb się robi ze zboża,
Skąd na Ziemi wzięły się góry,
Gdzie słońce w nocy się chowa,
Co sprawia, że lampa świeci,
Jak z liter układa się słowa,
Czy bocian przynosi dzieci,
O czym mówią nam piękne baśnie,
Czemu kot tak zabawnie mruczy...
Tego wszystkiego on właśnie
Próbuje nas w szkole nauczyć.




Listy zaczarowane

W pewnym lesie, przy starej sośnie,
Na polanie, nad płytkim rowem,
Od lat cicho sobie rośnie
Przedziwne drzewo listowe.
Jak się to dzieje, sam nie wiem,
Że nawet wczesną wiosną,
Zamiast liści, na całym drzewie
Prawdziwe listy rosną.
Listy zwykłe i ekspresowe,
Polecone, leciutkie lotnicze,
I kolorowe kartki pocztowe,
Których zwyczajnie nie zliczę.
Są tam listy proste i miłe,
Listy smutne, dziwaczne, zawiłe,
Listy krótkie, jak telegramy,
Listy długie do taty i mamy,
Do przyjaciół... a czasem, choć z rzadka,
Cały w kolorach tęczy list do babci i dziadka.
Z każdej najmniejszej gałązki
Parę listów zwisa,
Listów, na które daremnie ktoś czeka,
Bo nikt ich nie chciał napisać.




Rzeka

Pewna rzeka, dotarłszy nad morze,
Powiedziała, że czuje się gorzej:
Że brak brzegów ją martwi od rana,
Że się czuje zanadto rozlana,
Że te fale już dzisiaj nie w modzie,
Że na cerę jej szkodzi sól w wodzie,
Że kierunku odnaleźć nie umie,
Że już dość ma siedzenia w tym szumie;
Wreszcie kiedyś, nie mówiąc nikomu,
Zawróciła po cichu do domu.
Wędrowała czas jakiś i chudła,
Aż dotarła przed zimą do źródła,
By na wiosnę, wyspana i hoża,
Znów popłynąć wesoło do morza.




Ohyda

Na dalekich Hebrydach
Mieszka pewna Ohyda,
Co wygląda naprawdę paskudnie:
Ma za długie paznokcie,
Ręce brudne po łokcie
I do tego po nocach wciąż chudnie.
Bielmo w jednym ma oku,
Drugie całkiem gdzieś z boku,
Wielkie ucho zaś zdobi jej ciemię
I gdy raz zdjęła czapkę,
To rodzoną jej babkę
Powaliło z wrażenia na ziemię.
Ale ten, kto jest władny,
Znieść ten widok szkaradny,
Niech miłością obdarzy tę panią
I choć szanse są słabe,
Może zmieni ją w żabę,
Co i tak będzie dużo, jak na nią.




Matematyk

Co dzień mnie kusi, nie wiem czemu,
Matematyczny świat problemów.
Opisać chcę, co w nim się skrywa,
Dowodzić, twierdzić, rozwiązywać.

Tak rozpoczyna się przygoda:
Tu coś odejmę, tam znów dodam,
Czasem nad sumą się zasępię,
Postępy robiąc w szybkim tempie.

Podobno niezły mam iloraz
I o potędze śnię raz po raz,
Bez trudu umiem też na palcach
Obliczyć w tańcu obwód walca.

Gdy tylko na to czas pozwoli,
Problemy mnożę mimo woli,
Lub dzieląc każdy włos na czworo,
Dowodzę wciąż, że jest ich sporo.

Niezmiennie włóczę się po kątach,
Bo taką funkcję mam, że sprzątam;
Z ułamków czyszczę zbiór za zbiorem
I marzę, żeby stać się wzorem.




Śmieciolandia

Człowiek wciąż wysila głowę,
By wytwarzać rzeczy nowe,
A zużyte, niezbyt ładnie,
Rzuca wkoło, gdzie popadnie.

Tym sposobem właśnie, z czasem,
Produkuje śmieci masę
I gdy ktoś go nie oświeci,
Zmieni Ziemię w kupę śmieci.

Śmieci w domu i na schodach,
W lasach, parkach i ogrodach,
Śmieci w rzece i w jeziorze;
Uff! Tak dalej być nie może!

By się z plagi tej wyleczyć,
Nie kupujcie zbędnych rzeczy.
Unikajcie sztucznych tworzyw,
Których nie ma jak rozłożyć.

Dobrze też jest często sprzątać,
Zbierać śmieci, nawet w kątach.
Do śmietnika spacer krótki
Też mieć może dobre skutki.

Myślcie również o NATURZE,
Żeby w zgodzie z nią żyć dłużej
I pomóżcie innym dzieciom
Wydać wojnę wszystkim śmieciom.




Ortografia

Chcę dziś wyrazić, jak potrafię,
Że bardzo kocham ortografię
I tylko czasem gorzko szlocham,
Bo ona wcale mnie nie kocha.

Na przykład, jeśli mam być szczery,
Figle płatają mi litery
I kłopot z nimi mam niemały:
Co pisać z Dużej, a co z małej.

Wykrzyknik krzyczy już od rana,
Że ma ochotę na szampana,
A pytajnika znieść nie mogę,
Bo ciągle pyta mnie o drogę.

Po nocach budzę się i czuję,
Jak U podstępnie się kreskuje;
Do tego, czy mi wiarę dacie:
C chce się łączyć z H w herbacie.

Er z zet wciąż kłócą się nagannie,
Żet kropkę gubi nieustannie,
Przecinek w pół przecina słowa...
Więc chyba z kropką gdzieś się schowam.




Zabawa z cieniem

Chociaż lato już za nami,
Słońce świeci jasno,
Chodź pobawmy się cieniami,
Nim o zmierzchu zasną.




Zajączek

Kicał sobie zajączek
Ile sił
Po łące:
Kic, kic,...
Niby nic,
Lecz gdy kicał,
Zachwycał,
I brawa
Dostawał
Gorące.
Dziwna sprawa,
Te brawa
Lecz taki to właśnie był
Zajączek.




Wąż

Pewien wąż
jak przystało
na węża
był długi
i wydłużał się
wciąż
i jeszcze
do tego
się
zwężał
patrzcie
jaki
długi
jest
wąż
mówił
wzbudzając
strach
a wszystkie
zwierząta
jak
jeden
mąż
odpowiadały
ach!




Kameleon

Kameleon,
Udaje, że to nie on
I już od pierwszego wejrzenia
Się zmienia.
Na imię ma Leon,
Co zgoła nic nie znaczy,
Bo przecież kameleon
I tak może wszystko przeinaczyć.





Hiena

Jaki jest stosunek hieny
Do higieny?
Spytał raz szympans hienę.
A hiena w śmiech,
Jak to hiena:
Ha, ha, ha, też mi coś, higiena!
Bardzo nieładna to scena.




Lampart

Skóra w cętki nic nie warta!
Rzekła lampa do lamparta.
A że mam niejaką wprawę,
Rzucę światło na tę sprawę.
Rzuciła ... i się rozbiła,
Taki widać los był jej dany
I tak lampart do dzisiaj
Pozostał centkowany.




Jeż

Raz w jeżynach pewien jeż
Drugiemu się zwierzał,
Jak to miło, że on też
Ostrzygł się na jeża,
Bo wie o tym każdy zwierz,
Co swe zęby szczerzy,
Jaki groźny bywa jeż,
Zwłaszcza bez odzieży.




Był sobie wół

Pewien wół miał pecha od dziecka,
Czyli od cielęcia.
Najpierw, że urodził się w Koziej Wólce,
Nie w Wolej,
Potem, że miewał częste wzdęcia
I zawsze stroił dziwne miny
Na widok wołowiny.
Dotego jeszcze czuł się niezdrowo,
Gdy zjadał zbyt późno kolację
I nie lubił, gdy na mamusię wołali:
Ty krowo!
W czym mieli niestety rację.
Czasem też myślał sobie wół z mozołem,
Jak to jest, kiedy nie jest się wołem?
A nawet raz myśl błysnęła mu skrycie,
Czym mocno zmęczył swą głowę:
Czy po rosole jest jeszcze jakieś dalsze życie,
Powiedzmy - pozarosołowe.
Ogólnie rzecz biorąc szczęścia miał niewiele,
Jako ciele.
Za to gdy wyrósł, wypiękniał,
Choć może nie zmężniał niestety,
Okazało się, że był to taki wół,
Który pasował do karety.




Gdzie jest trzeci tygrys

Siedzą sobie dwa tygrysy na drzewach,
Nie wiadomo, gdzie się trzeci podziewa.
Może bał się, że deszcz spadnie?
Może chciał się ubrać ładniej?
Może spadł i łapę liże?
Może wąsy sobie strzyże?
Może futro w balii pierze?
Może jest gdzieś na spacerze?
A może siedzenie na drzewie
Zwyczajnie mu się znudziło?
A może...trzeciego tygrysa
Po prostu tam nigdy nie było?
Lecz w takim razie pytanie,
Gdzie trzeci tygrys siedzi,
Może na zawsze już pozostanie
Bez odpowiedzi.




Bajka - zgadywajka


Gdzieś za lustrem, z drugiej strony,
Tam, gdzie świat jest odwrócony,
Dla Alicji małą chatkę
Zbudowali Krzyś z Puchatkiem.
A w tej chatce, na makatce,
Baba Jaga siedzi w klatce
Marząc we śnie, że za chwilkę
Śnieżkę zje do spółki z wilkiem,
Chociaż Śnieżka, wielka śmieszka,
Z babcią w innej bajce mieszka,
Za górami, za lasami,
Gdzie smok tańczy z rycerzami,
A przy norce swej, w ogródku,
Siedzi siedmiu krasnoludków.
Każdy, paląc długą fajkę,
Opowiada inną bajkę
I z tych bajek dobra wróżka
Plecie wierszyk dla Kopciuszka,
A gdy jej zabraknie wątku,
To zaczyna od początku:
Gdzieś za lustrem, z drugiej strony,
Tam gdzie świat jest odwrócony...
...Wszystko plecie się bezładnie;
Jak rozwikłać to, kto zgadnie?




Na poczcie

Czasem na poczcie ludzie się tłoczą
Tak, że aż trudno uwierzyć oczom.
O co im chodzi? Popatrzmy z bliska,
Żeby odpowiedź jasną uzyskać:
Pierwszy na wagę kładzie dwie paczki,
Drugi do listów przykleja znaczki,
Trzeci wysyła list polecony,
Czwarty - telegram pilny do żony,
Piąty pieniądze wpłaca na konto,
Szósty zadzwonić chce do Toronto...
Siódmy zapomniał po co tu przyszedł,
Więc usiadł w kącie i wierszyk pisze
I może skończy pisać, nim zaśnie,
A to ten wierszyk o poczcie właśnie.




Paczka

Dziś, prosto z poczty przy placu Żaczka,
List ekspresowy przyszedł bez znaczka
I polecony, pisany maczkiem,
Który oznajmiał: Wysyłam paczkę!
A w chwilę potem wyszedł zza krzaczka
Listonosz z wielką paczką na taczkach.
Otwieram paczkę, a tu dziób kaczki,
Za dziobem kaczka w różowe znaczki...
Muszę na poczcie przy placu Żaczka
Spytać, co znaczy ta dziwna paczka.




Na różowo

Mały różowy smok,
Jak chmurka płynie po niebie
I kiedy wytężysz wzrok,
Zobaczysz, jak mruga do Ciebie.
Choć cieniem Cię ściga po polach,
Nie powiedz o tym nikomu
I nie bierz parasola,
Kiedy wychodzisz z domu.
Nie chowaj, proszę, twarzy
I nie patrz groźnym wzrokiem,
Gdy czasem mi się marzy,
Że jestem różowym smokiem.
Mały różowy smok,
Jak chmurka płynie po niebie,
A kiedy zapada zmrok,
Śpi cicho koło Ciebie.




Pogodynka

Czy wiesz to samo, co ja wiem,
Że gdy pogoda jest pod psem,
Gdy deszcz zacina i wiatr dmucha,
Warto jest mieć pogodę ducha?
A kiedy zmokniesz, bo masz pecha,
Spróbuj pogodnie się uśmiechać,
Bo w życiu nigdy nie zaszkodzi
Z każdą pogodą się pogodzić
I mieć pogodny nastrój wtedy,
Gdy się doświadcza jakiejś biedy.
Lecz żeby być z rozsądkiem w zgodzie,
Parasol noś i przy pogodzie.




Na pomoc

W pewnym cyrku pod Dąbrową
Słoń raz poczuł się niezdrowo,
Wzdychał cicho przez pół nocy,
Wreszcie ryknął z całej mocy.

Trąbił tak, że w jednej chwili
Wszyscy z krzykiem się zbudzili:
- Co się dzieje? Gdzie się pali?
Gdzie strażacy się podziali?

Pan dyrektor, gubiąc kapcie,
Wołał - hej, złodzieja łapcie!
Dla policji to jest sprawa,
Gdy ktoś, nie przestrzega prawa.

Jego żona, rodem z Łodzi,
Przestraszyła się powodzi
I krzyczała, jak w ukropie:
- Gdzie ratownik? Ja się topię!

Woltyżerka, do tresera,
Zawołała - ja umieram!
Gdy przybędzie pogotowie,
Lekarzowi o tym powiem!

Klaun zaś, rzekłszy - to się zdarza -
Poszedł po weterynarza.
Słoń otrzymał lek słoniowy
I po chwili był już zdrowy.




Mój samochód i ja

Moim zdaniem przez głupotę
Ludzie chodzą na piechotę,
Albo włóczą się po lesie,
Kiedy mnie tam auto niesie.
Bo ja w trosce o wygodę
Jeżdżę wszędzie samochodem.
A że to przyrodzie szkodzi?
Mnie przyroda nie obchodzi.




Na dworcu

Dziś opiszę w krótkich słowach,
Jak raz pociąg się zbuntował
I powiedział - Dość mam torów,
Zwrotnic, szyn i semaforów,
Dość mam zgiełku, ścisku, tłoku,
Nie chcę nocą męczyć wzroku,
A tuneli mroczna głębia
Najzwyczajniej mnie przygnębia!

Na podróżnych strach padł blady:
- Co tu począć, znikąd rady?
Aż megafon w jednej chwili
Sprawił, że się obudzili.
Wszystko było snem, nie jawą,
Więc podróżni bili brawo,
A z głośnika szła muzyka,
- Proszę wsiadać, drzwi zamykać.




Kłopot?

Prasa dziś doniosła o tym:
W PEWNYM MIEŚCIE SĄ KŁOPOTY!
Piekarz piecze dużo chleba,
Więc mu mąki wciąż potrzeba.
Młynarz jednak z mąką zwleka,
Bo chce w zamian wiadro mleka.
Mleczarz mleka ma bez liku,
Ale marzy o szaliku.
Owczarz wełnę ma na szalik,
Lecz nożyce chce ze stali.
Ślusarz ma nożyce nowe,
Ale czapkę chce na głowę.
Czapnik czapkę ma czubatą,
Lecz chce bochen chleba za to.
Burmistrz ma już zamęt w głowie,
Co z tym począć, kto mu powie?




Olimpiada


Jeden rzuca, drugi skacze,
Trzeci z tyczki spadł i płacze,
Czwarty biega, jak szaleniec,
Piąty moczy się w basenie,
Szósty jest w strzelaniu zręczny,
Siódmy, ósmy...i tysięczny,
Każdy męczy się i stara,
By zwyciężyć wszystkich naraz.
Cóż to za przedziwna chwila,
Gdy się cały tłum wysila,
A publiczność klaszcze w dłonie
I znicz płonie na stadionie?
Co się dzieje, czy ktoś powie?
Może stanął świat na głowie?
Więc wyjaśnić już wypada;
Tak wygląda OLIMPIADA!




Spóźnialski tydzień

Raz się poniedziałek spóźnił o godzinę,
Wtorek do spóźnienia dodał odrobinę,
Z siedmiu dni tygodnia sześć aż się spóźniło
I już na niedzielę czasu nie starczyło.




Sylwester

Na wieczorze sylwestrowym
Stary Rok się spotkał z Nowym
I powiedział: W samą porę,
Bo od jutra urlop biorę.

BeataJank
Posty: 4
Rejestracja: piątek 20 paź 2006, 16:13

Wiersze Marcina Brykczyńskiego

czwartek 08 mar 2007, 20:46

Serdeczne dzięki! Zapisałam, wydrukowałam udostęnię dzieciom. Ciągle szukają czegoś nowego na konkursy. Będzie jak znalazł.

PollyAnna
Posty: 289
Rejestracja: piątek 30 mar 2007, 08:18

środa 25 kwie 2007, 11:15

http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/na_go ... ezje01.htm

Marcin Brykczyński (1946) z wykształcenia ekonomista, przez kilkanaście lat związany ze sztuką ludową — asystent Ludwiga Zimmerera — co, jak sam podkreśla, było ważnym doświadczeniem życiowym. Tłumacz i autor poezji dla dzieci (Czarno na białym).



Wiersze

Marcin Brykczyński



Ten stary Nowy Rok

Rok dwanaście ma miesięcy,
Bo mu czasu brak na więcej.
Nigdy w pracy nie ustaje,
Dni, tygodnie wciąż dodaje
I podąża krok za krokiem
Na spotkanie z Nowym Rokiem.




W Mikołajkach

Swięty Mikołaj, to taki święty,
Który przynosi dzieciom prezenty
I choć to może jedynie bajka,
Mieszka podobno gdzieś w Mikołajkach.

Ma tam, jak mówią, domek z ogródkiem,
Gdzie spędza chwile wytchnienia krótkie,
Bo choć to męczy go pewnie nieraz,
Co dzień dla dzieci prezenty zbiera.

Wreszcie nadchodzi chwila właściwa,
Więc renifery z północy wzywa,
A z nimi sanie, do których Swięty
Ostrożnie wkłada wszystkie prezenty.

Ruszają sanie, mkną ponad drzewa,
Swięty Mikołaj wesoło śpiewa,
A z sań ku ziemi, w szalonym biegu,
Prezenty lecą, jak płatki śniegu.

Nad ranem koniec podniebnej jazdy,
Na pożegnanie mrugają gwiazdy
I choć to może jedynie bajka,
Swięty Mikołaj śpi w Mikołajkach.




O czym szumią drzewa

W głębi lasu, na polanie,
Król Dąb zwołał raz zebranie,
Żeby drzewa w zwartym tłumie
Mogły razem się wyszumieć.
Najpierw Grusza rzekła: Muszę
Mieć w tym roku dużo gruszek.
Brzoza, śmiejąc się radośnie,
Coś zaczęła pleść o wiośnie,
Lecz jej przerwał jęk Topoli:
Ojej, znów mnie wszystko boli!
Sosna rzekła na te słowa:
Przy mnie zawsze będziesz zdrowa.
Na to Wierzba: Mam powody,
By narzekać na brak wody.
To, jak zwykle, święta racja!
Odezwała się Akacja.
Za to Orzech, z mądrą miną,
Schował słowa pod łupiną,
Choć Leszczyna, wciąż od nowa,
Próbowała go czarować.
Wreszcie Dąb rzekł z wielką mocą:
Trzeba rozejść się przed nocą.
A kto myśl ma jakąś w głowie,
Niech za rok ją tu opowie.




Nauczyciel

Nauczyciel to jest ktoś taki,
Kto na wszystkim się zna:
Wie dlaczego latają ptaki,
Ile jest dwa razy dwa,
Czemu rzeki płyną do morza,
Skąd się biorą kłębiaste chmury,
Jak chleb się robi ze zboża,
Skąd na Ziemi wzięły się góry,
Gdzie słońce w nocy się chowa,
Co sprawia, że lampa świeci,
Jak z liter układa się słowa,
Czy bocian przynosi dzieci,
O czym mówią nam piękne baśnie,
Czemu kot tak zabawnie mruczy...
Tego wszystkiego on właśnie
Próbuje nas w szkole nauczyć.




Listy zaczarowane

W pewnym lesie, przy starej sośnie,
Na polanie, nad płytkim rowem,
Od lat cicho sobie rośnie
Przedziwne drzewo listowe.
Jak się to dzieje, sam nie wiem,
Że nawet wczesną wiosną,
Zamiast liści, na całym drzewie
Prawdziwe listy rosną.
Listy zwykłe i ekspresowe,
Polecone, leciutkie lotnicze,
I kolorowe kartki pocztowe,
Których zwyczajnie nie zliczę.
Są tam listy proste i miłe,
Listy smutne, dziwaczne, zawiłe,
Listy krótkie, jak telegramy,
Listy długie do taty i mamy,
Do przyjaciół... a czasem, choć z rzadka,
Cały w kolorach tęczy list do babci i dziadka.
Z każdej najmniejszej gałązki
Parę listów zwisa,
Listów, na które daremnie ktoś czeka,
Bo nikt ich nie chciał napisać.




Rzeka

Pewna rzeka, dotarłszy nad morze,
Powiedziała, że czuje się gorzej:
Że brak brzegów ją martwi od rana,
Że się czuje zanadto rozlana,
Że te fale już dzisiaj nie w modzie,
Że na cerę jej szkodzi sól w wodzie,
Że kierunku odnaleźć nie umie,
Że już dość ma siedzenia w tym szumie;
Wreszcie kiedyś, nie mówiąc nikomu,
Zawróciła po cichu do domu.
Wędrowała czas jakiś i chudła,
Aż dotarła przed zimą do źródła,
By na wiosnę, wyspana i hoża,
Znów popłynąć wesoło do morza.




Ohyda

Na dalekich Hebrydach
Mieszka pewna Ohyda,
Co wygląda naprawdę paskudnie:
Ma za długie paznokcie,
Ręce brudne po łokcie
I do tego po nocach wciąż chudnie.
Bielmo w jednym ma oku,
Drugie całkiem gdzieś z boku,
Wielkie ucho zaś zdobi jej ciemię
I gdy raz zdjęła czapkę,
To rodzoną jej babkę
Powaliło z wrażenia na ziemię.
Ale ten, kto jest władny,
Znieść ten widok szkaradny,
Niech miłością obdarzy tę panią
I choć szanse są słabe,
Może zmieni ją w żabę,
Co i tak będzie dużo, jak na nią.




Matematyk

Co dzień mnie kusi, nie wiem czemu,
Matematyczny świat problemów.
Opisać chcę, co w nim się skrywa,
Dowodzić, twierdzić, rozwiązywać.

Tak rozpoczyna się przygoda:
Tu coś odejmę, tam znów dodam,
Czasem nad sumą się zasępię,
Postępy robiąc w szybkim tempie.

Podobno niezły mam iloraz
I o potędze śnię raz po raz,
Bez trudu umiem też na palcach
Obliczyć w tańcu obwód walca.

Gdy tylko na to czas pozwoli,
Problemy mnożę mimo woli,
Lub dzieląc każdy włos na czworo,
Dowodzę wciąż, że jest ich sporo.

Niezmiennie włóczę się po kątach,
Bo taką funkcję mam, że sprzątam;
Z ułamków czyszczę zbiór za zbiorem
I marzę, żeby stać się wzorem.




Śmieciolandia

Człowiek wciąż wysila głowę,
By wytwarzać rzeczy nowe,
A zużyte, niezbyt ładnie,
Rzuca wkoło, gdzie popadnie.

Tym sposobem właśnie, z czasem,
Produkuje śmieci masę
I gdy ktoś go nie oświeci,
Zmieni Ziemię w kupę śmieci.

Śmieci w domu i na schodach,
W lasach, parkach i ogrodach,
Śmieci w rzece i w jeziorze;
Uff! Tak dalej być nie może!

By się z plagi tej wyleczyć,
Nie kupujcie zbędnych rzeczy.
Unikajcie sztucznych tworzyw,
Których nie ma jak rozłożyć.

Dobrze też jest często sprzątać,
Zbierać śmieci, nawet w kątach.
Do śmietnika spacer krótki
Też mieć może dobre skutki.

Myślcie również o NATURZE,
Żeby w zgodzie z nią żyć dłużej
I pomóżcie innym dzieciom
Wydać wojnę wszystkim śmieciom.




Ortografia

Chcę dziś wyrazić, jak potrafię,
Że bardzo kocham ortografię
I tylko czasem gorzko szlocham,
Bo ona wcale mnie nie kocha.

Na przykład, jeśli mam być szczery,
Figle płatają mi litery
I kłopot z nimi mam niemały:
Co pisać z Dużej, a co z małej.

Wykrzyknik krzyczy już od rana,
Że ma ochotę na szampana,
A pytajnika znieść nie mogę,
Bo ciągle pyta mnie o drogę.

Po nocach budzę się i czuję,
Jak U podstępnie się kreskuje;
Do tego, czy mi wiarę dacie:
C chce się łączyć z H w herbacie.

Er z zet wciąż kłócą się nagannie,
Żet kropkę gubi nieustannie,
Przecinek w pół przecina słowa...
Więc chyba z kropką gdzieś się schowam.




Zabawa z cieniem

Chociaż lato już za nami,
Słońce świeci jasno,
Chodź pobawmy się cieniami,
Nim o zmierzchu zasną.




Zajączek

Kicał sobie zajączek
Ile sił
Po łące:
Kic, kic,...
Niby nic,
Lecz gdy kicał,
Zachwycał,
I brawa
Dostawał
Gorące.
Dziwna sprawa,
Te brawa
Lecz taki to właśnie był
Zajączek.




Wąż

Pewien wąż
jak przystało
na węża
był długi
i wydłużał się
wciąż
i jeszcze
do tego
się
zwężał
patrzcie
jaki
długi
jest
wąż
mówił
wzbudzając
strach
a wszystkie
zwierząta
jak
jeden
mąż
odpowiadały
ach!




Kameleon

Kameleon,
Udaje, że to nie on
I już od pierwszego wejrzenia
Się zmienia.
Na imię ma Leon,
Co zgoła nic nie znaczy,
Bo przecież kameleon
I tak może wszystko przeinaczyć.





Hiena

Jaki jest stosunek hieny
Do higieny?
Spytał raz szympans hienę.
A hiena w śmiech,
Jak to hiena:
Ha, ha, ha, też mi coś, higiena!
Bardzo nieładna to scena.




Lampart

Skóra w cętki nic nie warta!
Rzekła lampa do lamparta.
A że mam niejaką wprawę,
Rzucę światło na tę sprawę.
Rzuciła ... i się rozbiła,
Taki widać los był jej dany
I tak lampart do dzisiaj
Pozostał centkowany.




Jeż

Raz w jeżynach pewien jeż
Drugiemu się zwierzał,
Jak to miło, że on też
Ostrzygł się na jeża,
Bo wie o tym każdy zwierz,
Co swe zęby szczerzy,
Jaki groźny bywa jeż,
Zwłaszcza bez odzieży.




Był sobie wół

Pewien wół miał pecha od dziecka,
Czyli od cielęcia.
Najpierw, że urodził się w Koziej Wólce,
Nie w Wolej,
Potem, że miewał częste wzdęcia
I zawsze stroił dziwne miny
Na widok wołowiny.
Dotego jeszcze czuł się niezdrowo,
Gdy zjadał zbyt późno kolację
I nie lubił, gdy na mamusię wołali:
Ty krowo!
W czym mieli niestety rację.
Czasem też myślał sobie wół z mozołem,
Jak to jest, kiedy nie jest się wołem?
A nawet raz myśl błysnęła mu skrycie,
Czym mocno zmęczył swą głowę:
Czy po rosole jest jeszcze jakieś dalsze życie,
Powiedzmy - pozarosołowe.
Ogólnie rzecz biorąc szczęścia miał niewiele,
Jako ciele.
Za to gdy wyrósł, wypiękniał,
Choć może nie zmężniał niestety,
Okazało się, że był to taki wół,
Który pasował do karety.




Gdzie jest trzeci tygrys

Siedzą sobie dwa tygrysy na drzewach,
Nie wiadomo, gdzie się trzeci podziewa.
Może bał się, że deszcz spadnie?
Może chciał się ubrać ładniej?
Może spadł i łapę liże?
Może wąsy sobie strzyże?
Może futro w balii pierze?
Może jest gdzieś na spacerze?
A może siedzenie na drzewie
Zwyczajnie mu się znudziło?
A może...trzeciego tygrysa
Po prostu tam nigdy nie było?
Lecz w takim razie pytanie,
Gdzie trzeci tygrys siedzi,
Może na zawsze już pozostanie
Bez odpowiedzi.




Bajka - zgadywajka


Gdzieś za lustrem, z drugiej strony,
Tam, gdzie świat jest odwrócony,
Dla Alicji małą chatkę
Zbudowali Krzyś z Puchatkiem.
A w tej chatce, na makatce,
Baba Jaga siedzi w klatce
Marząc we śnie, że za chwilkę
Śnieżkę zje do spółki z wilkiem,
Chociaż Śnieżka, wielka śmieszka,
Z babcią w innej bajce mieszka,
Za górami, za lasami,
Gdzie smok tańczy z rycerzami,
A przy norce swej, w ogródku,
Siedzi siedmiu krasnoludków.
Każdy, paląc długą fajkę,
Opowiada inną bajkę
I z tych bajek dobra wróżka
Plecie wierszyk dla Kopciuszka,
A gdy jej zabraknie wątku,
To zaczyna od początku:
Gdzieś za lustrem, z drugiej strony,
Tam gdzie świat jest odwrócony...
...Wszystko plecie się bezładnie;
Jak rozwikłać to, kto zgadnie?




Na poczcie

Czasem na poczcie ludzie się tłoczą
Tak, że aż trudno uwierzyć oczom.
O co im chodzi? Popatrzmy z bliska,
Żeby odpowiedź jasną uzyskać:
Pierwszy na wagę kładzie dwie paczki,
Drugi do listów przykleja znaczki,
Trzeci wysyła list polecony,
Czwarty - telegram pilny do żony,
Piąty pieniądze wpłaca na konto,
Szósty zadzwonić chce do Toronto...
Siódmy zapomniał po co tu przyszedł,
Więc usiadł w kącie i wierszyk pisze
I może skończy pisać, nim zaśnie,
A to ten wierszyk o poczcie właśnie.




Paczka

Dziś, prosto z poczty przy placu Żaczka,
List ekspresowy przyszedł bez znaczka
I polecony, pisany maczkiem,
Który oznajmiał: Wysyłam paczkę!
A w chwilę potem wyszedł zza krzaczka
Listonosz z wielką paczką na taczkach.
Otwieram paczkę, a tu dziób kaczki,
Za dziobem kaczka w różowe znaczki...
Muszę na poczcie przy placu Żaczka
Spytać, co znaczy ta dziwna paczka.




Na różowo

Mały różowy smok,
Jak chmurka płynie po niebie
I kiedy wytężysz wzrok,
Zobaczysz, jak mruga do Ciebie.
Choć cieniem Cię ściga po polach,
Nie powiedz o tym nikomu
I nie bierz parasola,
Kiedy wychodzisz z domu.
Nie chowaj, proszę, twarzy
I nie patrz groźnym wzrokiem,
Gdy czasem mi się marzy,
Że jestem różowym smokiem.
Mały różowy smok,
Jak chmurka płynie po niebie,
A kiedy zapada zmrok,
Śpi cicho koło Ciebie.




Pogodynka

Czy wiesz to samo, co ja wiem,
Że gdy pogoda jest pod psem,
Gdy deszcz zacina i wiatr dmucha,
Warto jest mieć pogodę ducha?
A kiedy zmokniesz, bo masz pecha,
Spróbuj pogodnie się uśmiechać,
Bo w życiu nigdy nie zaszkodzi
Z każdą pogodą się pogodzić
I mieć pogodny nastrój wtedy,
Gdy się doświadcza jakiejś biedy.
Lecz żeby być z rozsądkiem w zgodzie,
Parasol noś i przy pogodzie.




Na pomoc

W pewnym cyrku pod Dąbrową
Słoń raz poczuł się niezdrowo,
Wzdychał cicho przez pół nocy,
Wreszcie ryknął z całej mocy.

Trąbił tak, że w jednej chwili
Wszyscy z krzykiem się zbudzili:
- Co się dzieje? Gdzie się pali?
Gdzie strażacy się podziali?

Pan dyrektor, gubiąc kapcie,
Wołał - hej, złodzieja łapcie!
Dla policji to jest sprawa,
Gdy ktoś, nie przestrzega prawa.

Jego żona, rodem z Łodzi,
Przestraszyła się powodzi
I krzyczała, jak w ukropie:
- Gdzie ratownik? Ja się topię!

Woltyżerka, do tresera,
Zawołała - ja umieram!
Gdy przybędzie pogotowie,
Lekarzowi o tym powiem!

Klaun zaś, rzekłszy - to się zdarza -
Poszedł po weterynarza.
Słoń otrzymał lek słoniowy
I po chwili był już zdrowy.




Mój samochód i ja

Moim zdaniem przez głupotę
Ludzie chodzą na piechotę,
Albo włóczą się po lesie,
Kiedy mnie tam auto niesie.
Bo ja w trosce o wygodę
Jeżdżę wszędzie samochodem.
A że to przyrodzie szkodzi?
Mnie przyroda nie obchodzi.




Na dworcu

Dziś opiszę w krótkich słowach,
Jak raz pociąg się zbuntował
I powiedział - Dość mam torów,
Zwrotnic, szyn i semaforów,
Dość mam zgiełku, ścisku, tłoku,
Nie chcę nocą męczyć wzroku,
A tuneli mroczna głębia
Najzwyczajniej mnie przygnębia!

Na podróżnych strach padł blady:
- Co tu począć, znikąd rady?
Aż megafon w jednej chwili
Sprawił, że się obudzili.
Wszystko było snem, nie jawą,
Więc podróżni bili brawo,
A z głośnika szła muzyka,
- Proszę wsiadać, drzwi zamykać.




Kłopot?

Prasa dziś doniosła o tym:
W PEWNYM MIEŚCIE SĄ KŁOPOTY!
Piekarz piecze dużo chleba,
Więc mu mąki wciąż potrzeba.
Młynarz jednak z mąką zwleka,
Bo chce w zamian wiadro mleka.
Mleczarz mleka ma bez liku,
Ale marzy o szaliku.
Owczarz wełnę ma na szalik,
Lecz nożyce chce ze stali.
Ślusarz ma nożyce nowe,
Ale czapkę chce na głowę.
Czapnik czapkę ma czubatą,
Lecz chce bochen chleba za to.
Burmistrz ma już zamęt w głowie,
Co z tym począć, kto mu powie?




Olimpiada


Jeden rzuca, drugi skacze,
Trzeci z tyczki spadł i płacze,
Czwarty biega, jak szaleniec,
Piąty moczy się w basenie,
Szósty jest w strzelaniu zręczny,
Siódmy, ósmy...i tysięczny,
Każdy męczy się i stara,
By zwyciężyć wszystkich naraz.
Cóż to za przedziwna chwila,
Gdy się cały tłum wysila,
A publiczność klaszcze w dłonie
I znicz płonie na stadionie?
Co się dzieje, czy ktoś powie?
Może stanął świat na głowie?
Więc wyjaśnić już wypada;
Tak wygląda OLIMPIADA!




Spóźnialski tydzień

Raz się poniedziałek spóźnił o godzinę,
Wtorek do spóźnienia dodał odrobinę,
Z siedmiu dni tygodnia sześć aż się spóźniło
I już na niedzielę czasu nie starczyło.




Sylwester

Na wieczorze sylwestrowym
Stary Rok się spotkał z Nowym
I powiedział: W samą porę,
Bo od jutra urlop biorę.

O prawach dziecka
Marcin Brykczyński

Niech się wreszcie każdy dowie
I rozpowie w świecie całym
Że dziecko to także człowiek
Tyle że jest mały.
Dlatego ludzie uczeni
Którym za to należą się brawa
Chcąc wielu dzieci los odmienić
Stworzyli dla was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta
próbujcie dobrze zapamiętać:
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego
A szczególnie do zrobienia czegoś niedobrego.
Mogę uczyć się wszystkiego, co mnie zaciekawi
I mam prawo sam wybierać, z kim się będę bawić.
Nikt nie może mnie poniżać, krzywdzić, bić, wyzywać
I każdego mogę zawsze na ratunek wzywać.
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami
Nikt nie może mi zabronić spotkać ich czasami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania
Mam też prawo do tajemnic i własnego zdania.
Mogę żądać, żeby każdy uznał moje prawa
A gdy różnię się od innych, to jest moja sprawa.
Tak się w wiersze poukładały Prawa dla dzieci na całym świecie
Byście w potrzebie z nich korzystały najlepiej jak umiecie.

Wróć do „Inne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości