Aqa pisze:Mario, jak wiesz, jak ktoś chce uderzyć, to kij się znajdzie. W tym przypadku decyzje władz poszczególnych województw są od Sasa do lasa. Nikt z owych władz nie powiedział jak formalnie sobie życzy mieć opisane wnioski, nie ma prawa zatem wymagać tego czy owego. Jednym powiedziano /przeczytane tu na forum/, że w pierwszej turze pieniędzy nie dostaną ci, którzy mieli fundusze na program książki marzeń, innym jak Marii. Sam ów program to -sami widzicie- "czysta poezja" pomysłów MEN i nie wiem kogo tam jeszcze /ja mam współpracować z publiczną b., do której ŻADNE dziecko nie zapisane, bo też takiej nie ma w mojej okolicy, trzeba dojechać kilka km, na co żaden rodzic nie pozwoli młodemu dziecku. /a sam nie ma czasu i ochoty/, mam organizować wspólne imprezy i się wzajemnie powiadamiać. Pasjonuje mnie niesamowicie wzajemność tych działań: czyli powiadamianie publicznej b. o MOICH imprezach, szkolnych, publiczna b. ma INNYCH czytelników, nikogo z mojego środowiska- jaki zatem cel i sens? Mam zaprosić na szkolną imprezę dzieci i młodzież osiedla XY? /.
Nie robiłabym sobie żadnych wyrzutów, Mario.
Nie wiem, czy my dostaliśmy fundusze, nie ma nadal informacji i poszczególnych placówkach.
Bawi mnie też niezmiernie, poważnie, coś takiego jak:
- niedotrzymywanie przez władze żadnych terminów związanych z programem: ani składania wniosków, ani ogłoszenia "zwycięzców",ani też przekazania funduszy, a jednocześnie wymaganie spełnienia wszelkich dziwacznych wymagań do grudnia czy stycznia 2017- niby czemu nie do czerwca 2017?
- bawienie się w określenia: czy to rok szkolny czy kalendarzowy- czyli najważniejszy jest CEL programu czy widzimisię władz tych czy innych?
- przekazania funduszy na zakupy na koniec roku szkolnego, jeśli w ogóle, kiedy jak wiecie, wali się na głowy wszystko, co się wiąże ze sprawozdawczością końca roku szk., do tego podręcznikami
Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że odpowiednie władze zwyczajnie bezmyślnie "bawią się" swoją własną " innowacyjnością" i "aktywnością" urzędniczą, mając w głębokim poważaniu prawdziwy sens i cel programu.
Aqo nie robię sobie wyrzutów, tym bardziej, że jak mi powiedziano wniosek merytorycznie był dobry, ale... ten rok szkolny. Wychodzi zasada stara jak świat, kiedy nie wiadomo o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Wnioski składało wielu, kasa podzielona na cały okres projektu czyli na 4 lata, u nas nie całe 30 % szkół dostało z tych, które składały, więc jakoś trzeba było zrobić selekcję. Dopowiem do tego co napisała Aqa, że po prawie 27 latach pracy, w bibliotekarstwie (różnym), biednym, niedofinansowanym pod każdym względem, czuję się upokorzona, tym, że muszę przygotowywać projekty i robić wielkie sprawozdania, aby raz na 20 lat kupić trochę nowości, uzupełnić lektury, kupić książki dla maturzystów czy olimpijczyków. Każdy z nas robi co pół roku sprawozdania ze swojej pracy, robimy sprawozdania finansowe, a wygląda na to, że nie pracujemy, bo musimy się tłumaczyć z tego jak wydamy pieniądze na zakup książek.