Emt, podoba mi się asertywność
I w materii poprzedniego postu - też ze zdziwieniem czytam o "błyskawicznych" akcjach rozliczania podręczników, w sekundach na sztukę...
Przepracowałam lata świetlne w tym galimatiasie, jestem energiczna, acz coraz bardziej zmęczona, ale są fizyczne i psychiczne granice możliwości człowieka. Każdego.
Rozliczanie mam od środy: literatura, podręczniki. Harmonogram i podręczny "papier" dla wychowawcy, ułatwiający zbieranie /na nim tytuły podr. dla klasy i obok wypisane nazwiska kto nie oddał danego tytułu/, ale nie do uniknięcia wszystkie dodatkowe sprawy na ostatnie dni:
paczki z nagrodami do rozdzielenia, wydania /u mnie wymóg spisania nawet tytułów pobieranych przez n-li/, analiza kart czytelników- kto, co nie oddał, sprawozdania z wielu spraw, w tym na Radę na już, wchodzący rodzice "bo syn wyjeżdża", bo "nie przyniosła wszystkiego córka"- w czasie, gdy rozliczam całą klasę z wychowawcą, wchodzący uczniowie ze zwrotami książek, nauczyciele ze sprawami, do tego w bibliotece są lekcje..
Dziś ksiądz wszedł z klasą tylko za próg, spojrzał na zastawione już ławki- 6 całych i część podłogi i zrezygnował... poszedł na powietrze na lekcję.
Trzeba też mieć trzeźwość umysłu cały czas- dziś matka ucznia mi wmawiała, że "syn TAKI podr. dostał! Patrzę, klasa 8, pytam, czy ma świadomość, że to NOWY egz. podręcznika i nie kupiliśmy używanych? Załapała dopiero mi ok. 5 minutach dalszej dyskusji. A czas leci.
Wzięłam wolontariuszy z Samorządu. W 3 godziny, 3 osoby, wypisały mi klasę /11 tytułów/, gdy ja się użerałam z rodzicami siląc się na uśmiech, z wchodzącymi ludźmi ze sprawami swoich dzieci etc. Obrobiłam zawaloną 2 krotnie dziś swoją ławkę, podr. do klas 1-3, chyba 2 klasy. A klas 25
Nie wiem, kiedy zdążę wypisać druki do zapłaty, mam 2 klasy, w których koleżeństwo musi uzupełnić podstawy programowe i nie oddaje matematyki i polskiego... Dźwięknę to wszystko chyba w tym roku, pójdę na urlop zostawiając bajzer.